Legia Warszawa zasłużenie wygrała wynikiem 5:2 z Motorem Lublin podczas meczu 7. kolejki Ekstraklasy, który odbył się na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej. Na początku spotkania doszło do niewielkiego opóźnienia spowodowanego przez dym unoszący się nad boiskiem, powstały po użyciu przez kibiców gospodarzy środków pirotechnicznych.
Wśród obserwujących mecz z trybun znaleźli się prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza i nowy selekcjoner reprezentacji Polski Michał Probierz, który rozpoczyna zgrupowanie przed zbliżającymi się spotkaniami Ligi Narodów. Gra obu drużyn była efektowna od samego początku, a już na starcie doszło do kilku niebezpiecznych sytuacji pod obiema bramkami.
Jedna z nich zaowocowała golem zdobytym przez gości. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, Sebastian Rudol precyzyjnym strzałem głową do długiego rogu bramki pokonał Tobiasza Kapa, nie dając mu szans na skuteczną interwencję. Legia miała szanse na szybkie wyrównanie po faulu na Luquinhasie, który początkowo miał skutkować rzutem wolnym. Po konsultacji z sędziami VAR, którzy wykazali, że faul miał miejsce na linii „szesnastki”, arbiter Damian Kos zmienił decyzję i wskazał na „jedenasty” metr.
Jednakże Tomas Pekhart, czeski napastnik Legii nie wykorzystał tej okazji. Jego słabo wykonany strzał został bez problemów obroniony przez Ivana Brkicia. W 24 minucie Motor Lublin był o krok od zdobycia kolejnej bramki. Arkadiusz Najemski dośrodkował piłkę do Samuela Mraza, który uderzył w słupek bramki gospodarzy.
Po tym incydencie Bartosz Kapustka podjął próbę strzału z dystansu, ale piłka ominęła lewy słupek bramki Motoru. W 30 minucie Kapustka ponownie spróbował szczęścia i tym razem udało mu się pokonać bramkarza gości, wyrównując rezultat meczu na 1:1.
Wkrótce potem system VAR ponownie stał się centrum uwagi. Sędzia sprawdził na monitorze, czy Paweł Stolarski, były zawodnik Legii, nie popełnił przewinienia ręką w polu karnym. Po analizie sytuacji zdecydował, że gospodarzom należy się drugi rzut karny. Tym razem do piłki podszedł Paweł Wszołek i mimo że Brkic prawidłowo przewidział, gdzie padnie strzał, nie był w stanie go obronić. Tym samym Legia Warszawa wysunęła się na prowadzenie 2:1.