Andrzej Duda o mało nie zginął. Niebezpieczne lądowanie
Andrzej Duda brał udział w bardzo niebezpiecznej sytuacja, która miała miejsce… rok temu. Dowiadujemy się o tym dopiero dzisiaj z artykułu na Wirtualnej Polsce. Portal opublikował rozmowę z anonimowym pilotem.
Zdarzenie, o którym mowa, miało miejsce podczas zeszłorocznej kampanii wyborczej. Prezydent Andrzej Duda odwiedzał rożne zakątki Polski, aby zjednać sobie sympatię wyborczów. Wymagało to ciągłego przemieszczania się, między innymi za pomocą samolotu. Takim samolotem właśnie wybrał się do Lublina. Lądowanie na lotnisku jednak nie było bezproblemowe i mogło dojśc do tragedii.
Co się stało na lotnisku w Lublinie?
Jednym z problemów był brak odpowiedniej prędkości w stosunku do wysokości, na której znajdował się samolot. Okazuje się, że podczas lądowania maszyna nabrała zbyt dużej prędkości, która wyniosła ok. 2,3 tys. stóp na minute. Dla zachowania najważniejszych standardów powinno to być mniej więcej tysiąc stóp. Piloci ujrzeli wtedy alert o treści „Abnormal sinkrate”.
Załoga zwróciła się do wieży z prośbą o możliwość lądowania na podstawie tego, co widziała za oknem, ale dowodzenie przejął autopilot.
– Wtedy już im się kompletnie wszystko rozsypało. Byli za blisko pasa, mieli za mało czasu, już dawno powinni mieć pełną konfigurację samolotu, żeby w ogóle rozpocząć lądowanie, a oni na 300 stopach (91 m – red.) dopiero zabrali się za ustawianie klap – wyjaśnił Dominik Punda, doświadczony pilot, podczas rozmowy z redakcją „Wirtualnej Polski”.
Zdjęcie: gov.pl