W jednym z półfinałowych spotkań barażowych o awans do I ligi, Kotwica Kołobrzeg stanęła naprzeciw Motoru Lublin. Drużyna z Kołobrzegu była prowadzona przez osobę, która traktowała piłkarzy jak wymienne elementy na szachownicy, podczas gdy ekipa z Lublina miała u steru trenera znanego z brawurowego zachowania, wpływającego również na postawę jego zawodników. To spotkanie zapowiadało się jako prawdziwa bitwa na boisku i rzeczywiście tak się stało.
Mimo wysokich stawek obu drużynom wyraźnie brakowało płynności w grze. Wydawało się, że każdy zespół bał się stracić bramkę przez błąd własny, co przez dłuższy czas im się udawało. Jednak z upływem czasu pojawiło się zmęczenie, które doprowadziło do szaleńczych ostatnich minut meczu. Filip Wójcik, nie panując nad swoimi emocjami, zagranie ręką w polu karnym spowodowało podyktowanie rzutu karnego. Sędzia wskazał na jedenasty metr, a Paweł Łysiak skutecznie wykorzystał tę sytuację, zdobywając bramkę dla Kotwicy. Wszystko wskazywało na to, że gol strzelony sześć minut przed końcem regulaminowego czasu gry, zepchnie Motor na kolana.
Jednak zawodnicy z Lublina nie zamierzali się poddać. W czwartej minucie doliczonego czasu gry Piotr Ceglarz, za pomocą fantastycznego strzału „na wolej”, doprowadził do wyniku 1:1 i wywalczył dla swojej drużyny dogrywkę. Ta dramatyczna konkluzja meczu pomiędzy Kotwicą Kołobrzeg a Motorem Lublin była niezapomnianym widowiskiem dla kibiców obu drużyn oraz miłośników piłki nożnej.