Fałszywy alarm bombowy w Lubartowie
Fałszywy alarm bombowy to ostatnimi czasy nie takie rzadkie zjawisko, jak by się mogło wydawać. Na terenie całego kraju mogliśmy słyszeć, że trzeba było ewakuować jakąś szkołę albo pocztę. Zwykle jednak te alarmy były anonimowe i nie dało się zlokalizować żartownisia. Tym razem bez problemu udało się ustalić, że autorem tej wiadomości jest 34-latek. Co mu grozi za takie zachowanie?
Ładunek wybuchowy na stacji paliw?
W marcu bieżącego roku na jednej z lubartowskich stacji paliw doszło do incydentu. Na miejscu zjawiły się wszystkie potrzebne służby ratunkowe, aby ratować sytuację. Problem w tym, że tak naprawdę nie było czego ratować. Podstawą był telefon pewnego mężczyzny, który poinformował, że na stacji paliw znajduje się ładunek wybuchowy. Jak się okazuje, nic takiego nie miało miejsca. Policjanci bardzo sumiennie przeszukali miejsce zdarzenia, a strażacy zabezpieczyli teren. Okazało się, że nie ma się czego bać, gdyż żadnego ładunku wybuchowego tam nie ma.
Alarm na szczęście okazał się fałszywy
Kiedy przeszukanie terenu nic nie dało, policjanci od razu zrozumieli, że mają do czynienia z fałszywym alarmem. Wydział kryminalny w Lubartowie rozpoczął więc postępowanie, aby namierzyć mężczyznę, odpowiedzialnego za wywołanie fałszywego alarmu i postawienie służb ratunkowych na nogi. Podejrzewano o to 34-latka, którego udało się zatrzymać w Zamościu. Stamtąd policjanci przewieźli go do komendy w Lubartowie. Następnie mężczyzna stanął przed prokuraturą.
Oczywiście zastosowano odpowiednie środki zapobiegawcze. Zadecydowano o nadzorze policyjnym nad podejrzanym, który musi także informować o miejscu pobytu. O tym, jak sprawa się dalej potoczy, będzie decydował sąd. Wywołanie fałszywego alarmu bombowego jest poważną sprawą i mężczyźnie grozi nawet kara pozbawienia wolności do lat ośmiu.