W nocy z niedzieli (24 października) na poniedziałek, mieszkańcy bloku znajdującego się przy ul. Szpinalskiego 11 przeszli przez traumatyczne doświadczenie. Na jednym z balkonów wybuchł gwałtowny pożar, który szybko rozprzestrzenił się na wszystkie piętra budynku, wymuszając konieczność natychmiastowej ewakuacji.
Na miejscu zdarzenia jako pierwsi pojawili się funkcjonariusze policji z patrolu ruchu drogowego – starszy posterunkowy Tomasz Pietraś oraz sierżant Karolina Piskorska. Ogień na pierwszym piętrze miał już kilkumetrową wysokość, gdy dotarli na miejsce. Sierżant Piskorska opowiada, jak trudno było jej zasnąć po tej nocnej zmianie, gdyż nadal odczuwała skutki adrenaliny, która towarzyszyła jej podczas akcji ratunkowej.
Zaznacza również, że początkowo nie mogli się dostać do klatki schodowej budynku, ponieważ wszyscy mieszkańcy spali i nikt nie reagował na ich prośby o otwarcie drzwi. Dopiero głośne krzyki sierżant Piskorskiej sprawiły, że ktoś otworzył drzwi. Po wreszcie uzyskaniu dostępu do budynku funkcjonariusze zaczęli ewakuować mieszkańców.
W trakcie akcji ratunkowej okazało się, że w jednym z mieszkań na pierwszym piętrze, gdzie pożar się zaczynał, dzieci siedziały w słuchawkach i grały na komputerze, nie zdając sobie sprawy z zagrożenia, a ich rodzice spali. Sierżant Piskorska zastanawia się, co by się stało, gdyby policjanci dotarli na miejsce zdarzenia jeszcze później. Dzięki szybkiej interwencji udało się uniknąć ewentualnych ofiar śmiertelnych czy poważnych strat materialnych.