Wiceprezydenci Lublina rezygnują z pozycji radnych, otwierając drogę dla kandydatów prezydenta

Decyzja wiceprezydentów miasta Lublin o udziale w wyborach do Rady Miasta miała jasno zdefiniowany cel: przyciągnąć jak największą liczbę głosów i umożliwić tym samym wejście do Rady osobom, które nie miałyby szansy na zwycięstwo w tradycyjnym wyborczym pojedynku. Właśnie teraz ten sprytnie obmyślony plan został przeprowadzony do końca.

Plakaty Beaty Stepaniuk-Kuśmierzak, pełniącej funkcje wiceprezydent Lublina odpowiedzialnej za kulturę, sport i partycypację społeczną, z podziękowaniami dla wyborców za okazanie jej zaufania, można było dostrzec choćby przy ulicy Głuskiej w Lublinie. To wyraz wdzięczności dla tych, którzy przyłożyli się do jej znaczącego zwycięstwa nie tylko w swoim okręgu, ale i w całym mieście. Startując z listy komitetu wyborczego Krzysztofa Żuka (PO), prezydenta miasta Lublin, uzyskała imponujące 4270 głosów. Jej wynik był drugim co do wielkości liczbą głosów w mieście, zaraz po Monice Orzechowskiej, która startowała z tego samego komitetu i zgromadziła 4869 głosów.

Znacznie mniej poparcia zdobyli kandydaci tacy jak sam Krzysztof Żuk, który jako lider listy w śródmieściu zdobył 3660 głosów, czy Robert Derewenda z okręgu numer 2, który uzyskał 4183 głosy. Derewenda był radnym poprzedniej kadencji oraz kandydatem PiS na prezydenta Lublina.