Od poniedziałku trwa protest ratowników z Chełmskiej Stacji Ratownictwa Medycznego. Powodem są niskie zarobki oraz zapowiadane utraty dodatków.
Ratownicy chcą dobrze zarabiać, dodatkowo mając możliwość otrzymywania dodatkowego wynagrodzenia za wykonywaną pracę. Szczególnie w czasie pandemii COVID-19 jest to grupa zawodowa narażona na duże ryzyko, jednocześnie tak bardzo potrzebna w społeczeństwie.
Protesty nie tylko w Chełmie
Protesty ratowników medycznych odnotowywane są w całej Polsce. Ratownicy powiedzieli „dość” i walczą o godne zarobki.
Wojewoda zapowiada rozmowy
Ratownicy domagają się podwyżek zarobków i zachowania dotychczasowych dodatków. Wojewoda lubelski zapowiedział rozmowy z przedstawicielami Chełmskiej Stacji Ratownictwa Medycznego, wciąż nie znamy jednak konkretów. Wojewoda zapowiada rozpoczęcie rozmów w najbliższych dniach, ratownicy podkreślają jednak, że tylko konkretne propozycje mogą spowodować zakończenie protestu i powrót do regularnej pracy. Ich frustracja jest bowiem bardzo wysoka, a wielu z nich twierdzi zakulisowo, że złość sięga zenitu.
Protest trwa od poniedziałku
Poniedziałek był początkiem całego zamieszania. Część chełmskich ratowników nie stawiła się w pracy, przedstawiając zwolnienia lekarskie, wielu z nich przebywa właśnie na urlopach wypoczynkowych, więc wyznaczenie zastępstwa nieobecnych nie jest proste. Aż pięć z trzynastu karetek ratunkowych jeżdżących w Chełmie nie ma obecnie obsady, tym samym prawie jedna trzecia z nich stoi obecnie nieużywana.
Tomasz Kazimierczak, dyrektor Stacji Ratownictwa Medycznego w Chełmie, twierdzi że sytuacja jest dynamiczna – wciąż trwają rozmowy z poszczególnymi ratownikami w celu skompletowania obsady możliwie dużej liczby karetek.
– Część ratowników wraca, część przedłuża zwolnienia. Obecnie na zwolnieniu przebywa 32 ratowników kontraktowych i 12 etatowych. Jeśli chodzi o karetki, to pięć z nich musiało zostać wycofanych, po jednej z m.in. Chełma, Włodawy i Krasnegostawu – mówi Tomasz Kazimierczak..
Ratownicy nie dają za wygraną
Część z protestujących obecnie ratowników z chełmskiej jednostki twierdzi wprost, że zrezygnowanie w tym momencie będzie fiaskiem ich protestu. Sytuacja finansowa ratowników nie zmieni się, a władze mogą zrealizować zapowiadane wcześniej cięcia dodatków. Ratownicy chcą godnie zarabiać, są obecni e niezadowoleni ze sposobu ich traktowania przez wojewódzkie organy. Pracują nawet 250-300 godzin miesięcznie, a zarabiają zauważalnie mniej od swoich kolegów z innych stacji regionu.
Niebezpieczna, stresująca praca jest ich pasją, chcą jednak być odpowiednio docenieni i nie pracować ponad ludzkie siły i możliwości. Ratownicy na co dzień spotykają się ze skrajnym, często agresywnym, podejściem pacjentów, do których jeżdżą, a praca przez siedem dni w tygodniu zaburza rodzinne życie.
Ratownicy chcieliby otrzymać stosowne dodatki za pracę w niedziele i święta, a także otrzymywać odpowiednie stawki za nadgodziny, które są często jedyną możliwością zapewnienia obsady karetek.
Niestety, budżet stacji ratownictwa w Chełmie być może nie pozwoli na zapewnienie ratownikom wymaganych podwyżek, sytuacja wydaje się więc być patowa.
Gdzie w tym wszystkim są pacjenci?
Dyrektor chełmskiej Stacji Ratownictwa Medycznego w rozmowie z dziennikarzami twierdzi, że pacjenci mogą spać spokojnie, a ich bezpieczeństwo jest priorytetem zarówno dla władz stacji, jak i dla samych ratowników. W razie wystąpienia nagłej potrzeby do pacjentów wyjadą powiem zespoły ratowników z innych stacji województwa lubelskiego, którzy udzielą pacjentowi niezbędnej pomocy.
Mimo protestów w wielu miejscach w Polsce, na terenie województwa lubelskiego tylko część załogi ratowników z Chełma protestuje.